Kiedy Jane zaproponowała abyśmy poszły na zakupy od razu wiedziałam, że zauważyła mój smutek i stara się poprawić mi humor. Byłam jej bardzo wdzięczna i zazdrościłam sama sobie, że mam taką cudowną przyjaciółkę, która bez zbędnych słów potrafi zrozumieć i wyczuć kiedy coś jest nie tak. Poprosiłam abyśmy zaszły do kawiarenki '' Kawka, herbatka i cukiereczki'', bo to ulubione miejsce moje i Harry'ego. Bardzo mi go brakowało, ale wiedziałam że muszę się do tego przyzwyczaić, bo jest gwiazdą i takie wyjazdy będą częstsze. Jednak tego dnia miałam dziwne przeczucia.. Z myśli wyrwała mnie Jane:
- To co zamawiamy?
- Yyy..ja chcę duże espresso i kremówkę.
Jak zwykle uśmiechnięta Jane podeszła do kasy i rzekła:
- Dwa razy duże espresso i jedną kremówkę oraz jednego eklerka.
Kiedy składała nasze zamówienia ja powróciłam do swych myśli... No więc od chwili, w której zobaczyłam naszą kawiarenkę coś jakby we mnie pękło. Wszystko zaczęło mi się przypominać.. Każda chwila spędzona z Harry'm. To pewnie z tęsknoty, ale mimo wszystko nie chciałam mówić o tym Jane, bo zaczęła by mi wszystko tłumaczyć i pocieszać, a to była ostatnia rzecz której potrzebowałam...
- Proszę, Twoja kawa i kremówka - powiedziała Jane.
- Dziękuję - odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Niestety dziewczyna chyba to wyczuła, bo dziwnie na mnie spojrzała. I w tym momencie zaczęłam żałować, że tak bardzo mnie zna. Kiedy szłyśmy do stolika, usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Gdy odebrałam, zamarłam. Nawet nie poczułam jak z mojej ręki wypadła kawa i ciastko. Po chwili jakby ogłuchłam, bo nic nie słyszałam poza głośnym biciem mojego serca. Wydawało mi się, że bije tak głośno jak bit do piosenki techno. Kiedy rozmówca się rozłączył, rozpłakałam się i rzuciłam w ramiona Jane. W drodze do samochodu opowiedziałam jej co się stało. Nie wiem czy wszystko zrozumiała, bo moje słowa zagłuszał głośny płacz. Otóż dostałam telefon ze szpitala... Harry miał poważny wypadek samochodowy i jest w szpitalu w Los Angeles. Zdziwiło mnie miejsce jego pobytu, ale na miejscu pielęgniarka wszystko mi opowiedziała, że Harry jechał tu z lotniska i z tego co się dowiedziała to wyjazd im się skrócił, więc chciał zrobić mi niespodziankę i przyjechać wcześniej bez zapowiedzi. Po tej rozmowie chciałam, jak najszybciej go zobaczyć, ale niestety nie mogłam, bo był w strasznym stanie i właśnie przechodził operacje. Nie chciałam bez czynnie siedzieć, więc zadzwoniłam do Liam'a, który powiedział że wszyscy chcieli zostać, bo tam gdzie są jest naprawdę fajnie, a Harry sam poleciał do Los Angeles. Chłopaki nic nie wiedzieli o wypadku, więc wszystko szybko im streściłam i rozłączyłam się. Czułam się okropnie, ale na szczęście obok mnie była Jane, która nie potrzebowała słów żeby zrozumieć jak się czuję. Płacząc przytuliłam się do niej, a ona pocałowała mnie w głowę i mocno przytuliła.
Operacja trwała 2 godziny, a przez ten czas ciągle czekałam przed salą na jakieś wiadomości. Wkrótce wyszedł lekarz, od razu zerwałam się i podeszłam aby się czegoś dowiedzieć, ale on powiedział że takie informacje może udzielać tylko rodzinie. Okropnie się wkurzyłam i już, już chciałam mu coś powiedzieć o tym jak się czuje i ile znaczy dla mnie Harry, ale w tym samym momencie wstała Jane, podeszła do lekarza i zaczęła mówić :
- Słuchaj doktorku, nie obchodzi mnie jakie są tu przepisy. Chłopak, którego przed chwilą pan operował jest chłopakiem mojej przyjaciółki. Ona czaka tu już od prawie 3 godzin, była z nim w ciągłym kontakcie i pierwsza tu przyjechała przed jego rodzicami i myślę że ma prawo żeby się czegoś dowiedzieć!
- Hmm.. grymm... Ja jestem lekarzem i nie życzę sobie żebyś tak się do mnie odnosiła, ale rozumiem Twoje zdenerwowanie, i jeżeli to co mówisz jest prawdą to w sumie masz rację.. No więc chłopak ma poważny uraz głowy.. Operacja była bardzo poważna, ale wszystko poszło zgodnie z planem. Niestety uraz był na tyle poważny, że nie wszystko dało się naprawić i młodzieniec będzie miał krótko trwałą amnezję. Oprócz tego ma jeszcze parę złamań i zadrapań..
Oczy miałam już pełne łez, ale zdołałam wykrztusić parę słów:
- Czy ja mogę go zobaczyć..?
- Hmm.. nie jest to możliwe, ale może pani zobaczyć go przez szybę.
- Dziękujemy - wyręczyła mnie Jane.
- Dziękuję.. - podziękowałam jej i mocno przytuliłam.
- Nie dziękuj... Idź teraz go zobaczyć.
Szybkim krokiem poszłam w stronę sali, założyłam zielony, szpitalny fartuch i tym razem wolnym krokiem podeszłam do szyby. Był. Leżał tam. Sam. Nieprzytomny, owinięty bandażami. W jednej chwili wybuchłam płaczem i przycisnęłam rękę do szyby. Stałam tak chyba z dobre 1,5 godziny, ale kiedy na niego patrzyłam czas przestał się liczyć i tylko czekałam aż będę mogła tam wejść. Byłabym tam z pewnością dłużej, gdyby nie pielęgniarka, która kazała mi już iść, bo pora odwiedzin właśnie się skończyła. Kiedy wyszłam zauważyłam śpiącą na ramieniu Justina, Jane.
- Co tu robisz? - zapytałam zdziwiona Justina.
- Chłopaki zadzwonili do mnie i od razu po koncercie przyjechałem tutaj, chyba się nie gniewasz?
- Za co..? Przecież ty też masz prawo tu być..- odrzekłam wyczerpana. Po moich słowach Jane przebudziła się, po czym wstała i przytuliła mnie, szepcząc do ucha :
- Kochanie, zostanę tu tak długo jak będziesz chciała.
- Nie musisz, jesteś tu ze mną od prawie 5 godzin, lepiej wracaj do domu, bo wyglądasz na wyczerpaną.
Spojrzała na mnie wzrokiem przejmującym i takim ciepłym... Po tym przypomniały mi się oczy Harry'ego, który w podobny sposób patrzył na mnie. I znów poczułam przypływające łzy, więc szybko wpadłam w objęcia Jane. Po niecałej godzinie, Justin oświadczył, że lepiej będzie jeśli już pójdzie, bo mogą go namierzyć
- Co tu robisz? - zapytałam zdziwiona Justina.
- Chłopaki zadzwonili do mnie i od razu po koncercie przyjechałem tutaj, chyba się nie gniewasz?
- Za co..? Przecież ty też masz prawo tu być..- odrzekłam wyczerpana. Po moich słowach Jane przebudziła się, po czym wstała i przytuliła mnie, szepcząc do ucha :
- Kochanie, zostanę tu tak długo jak będziesz chciała.
- Nie musisz, jesteś tu ze mną od prawie 5 godzin, lepiej wracaj do domu, bo wyglądasz na wyczerpaną.
Spojrzała na mnie wzrokiem przejmującym i takim ciepłym... Po tym przypomniały mi się oczy Harry'ego, który w podobny sposób patrzył na mnie. I znów poczułam przypływające łzy, więc szybko wpadłam w objęcia Jane. Po niecałej godzinie, Justin oświadczył, że lepiej będzie jeśli już pójdzie, bo mogą go namierzyć
paparazzi, a wtedy wybuchłaby wielka afera. My zostałyśmy, bo Jane nie dała się przekonać żeby wróciła do domu. Około północy zaczął się horror.. Lekarze i pielęgniarki biegali jak poparzeni, a w dodatku nie chcieli nic nam powiedzieć. Siedziałyśmy jak na szpilkach, a ja ciągle płakałam. Bałam się iść do łazienki i spojrzeć w lustro, bo czułam że moje oczy przypominają mandarynki. Z tej bieganiny nie dało się nic zrozumieć, co szeptali do siebie specjaliści, ale na szczęście jedna z pielęgniarek krzyknęła do drugiej '' REANIMUJĄ TEGO Z POD PIĄTKI!'' I w tym momencie zamarłam, bo pod piątką leżał mój Harry. Zaczęłam krzyczeć z płaczu, z nerwów nie mogłam się powstrzymać żeby tam nie wtargnąć, mimo że Jane mnie uspakajała. Kiedy wbiegłam na salę zobaczyłam dwa łóżka. Na jednym z nich leżał mój Harry, a na drugim jakiś starszy pan. Wszyscy lekarze spojrzeli na mnie w jednym momencie i chórem zawołali : '' OCHRONA! WEZWAĆ OCHRONĘ!'' Szybko wytłumaczyłam im się, ale oni i tak nie słuchali, bo byli zajęci, a mnie w tym czasie wyprowadzali dwaj ochroniarze. '' Zrobiłam z siebie kretynkę'' pomyślałam, ale Jane podała mi wodę i trochę ochłonęłam.
Już się bałam, że to coś z Harrym. Widzisz kochana jak chcesz to potrafisz napisać. ;***
OdpowiedzUsuńPisz szybko następny, bo znając ciebie trochę to potrwa ;PP
Boski! :D
OdpowiedzUsuńczekam na następny :D
Świetny. Naprawdę myślałam, że Harr'emu coś się stało.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Jejku świetne! Dziewczyno dawaj szybko następny.
OdpowiedzUsuńKocham cię ;***