czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 4

Jane

Po zjedzeniu tacos, odpoczywaliśmy na kanapie czekając na film, który miał się rozpocząć za 30 minut. Nagle Justin zaczął mnie delikatnie szturchać, zdziwiona zrobiłam to samo. Za każdym razem było to mocniejsze odepchnięcie. Śmialiśmy się przy tym jak małe dzieci na karuzeli. Po kilku odepchnięciach, Justin szturchnął mnie aż położyłam się na kanapie. Kiedy próbowałam się podnieść, zaczął mnie łaskotać. Nie mogąc złapać oddechu ze śmiechu ledwo wydukałam:
- Proszę, przestań!!
Po chwili przestał, a ja opanowałam swój śmiech. Gdy odgarniałam włosy z twarzy Justin spojrzał mi w oczy. Prawie byśmy się pocałowali, ale w ostatnim momencie odepchnęłam go wstając. Udałam, że nic się nie stało i z przekonaniem rzekłam:
- Za 5 minut rozpocznie się film, więc pójdę zrobić popcorn - i uśmiechnęłam się ukrywając wyrzuty sumienia. Chłopak odwzajemnił się tym samym. Kiedy wróciłam, usiadłam na kanapie, a miska z popcornem oddzielała nas. Po paru minutach film rozpoczął się, więc wzięłam poduszkę i trzymałam ją na zgiętych kolanach, w razie nie przyjemnych akcji filmowych. Zrobiło mi się niedobrze od samych napisów początkowych. Po 20 minutach filmu zaczęły się straszne przygody. Moim zdaniem było bez sensu, bo jakiś facet w płaszczu chodził po mieście i zabijał niewinnych ludzi. Choć był beznadziejny, to nie można zarzucić, iż nie był przerażający. Justin chyba zauważył, że jestem przerażona bo spojrzał na mnie z troską i choć było ciemno, zdołałam ujrzeć delikatny uśmiech na jego ustach. Toteż nie musiał nic mówić, bo wszystko można było wyczytać z jego oczu. Przybliżył się do mnie, wziął miskę na kolana i objął mnie. Poczułam się pewniej. Wiedziałam, że to tylko film, no ale nie łudźmy się- takie filmy potrafią wystraszyć. Kiedy horror się skończył, zamierzałam iść na górę do pokoju, ale Justin zapytał:
- Czy po takim filmie chcesz sama spać tam na górze? - i dodał do tego ten swój cudowny uśmiech. Miał rację, trochę się bałam.
- No okej.. to może jednak prześpię się tutaj na rozkładanym fotelu..- odrzekłam z niepewnością.
Przed spaniem jeszcze chwilę gadaliśmy, ale ze względu że była już 4 nad ranem i byliśmy już strasznie śpiący, poszliśmy spać.
Rano obudziły mnie otwierające się drzwi wejściowe. Na początku myślałam, że to tylko sen, ale potem usłyszałam kroki, po czym rozległ się głos chachi :
- Hej, Jane! Wróciłam!
I nagle Justin się przebudził:
- Cii..- ostrzegłam go i ujrzałam zdziwioną minę chachi.
- Aaa... y.. to może ja już pójdę i wpadnę później..- po tych słowach odwróciła się na pięcie i wolnym krokiem szła w stronę drzwi wejściowych.
- Zaczekaj ! - krzyknęłam - to nie tak jak myślisz.. to.. ja wiem jak to mogło wyglądać, ale naprawdę nic między nami nie zaszło. To było jak po imp..- w tym momencie Oliwia przerwała mi i rzekła:
- Jane, Jane ! Nic się nie stało, a poza tym to nie moja sprawa, nie musisz mi się tłumaczyć.
- Okej, ja Ci wszystko opowiem później. A nie zostaniesz ?
- Nie, nie będę Wam przeszkadzać. Skontaktuję się  z Tobą później.
- Ty nigdy nie przeszkadzasz proszę zostań.
- Dzięki, ale muszę jeszcze coś na mieście załatwić, bo niedługo będzie nasz występ taneczny.
- Aaa, okej.
Po wyjściu chachi, wróciłam do salonu.
- Ojej ! Już 10 muszę wyjść z Maksem ! Zaczekasz tu ?
- Poczekaj pójdę z Tobą.
- Okej jak chcesz tylko się pośpiesz, bo Maks nie wytrzyma.
Po paru minutach już wychodziliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę parku, w którym się pierwszy raz zobaczyliśmy. Kiedy byliśmy już na miejscu, przed nami szła kobieta z dużym białym pudlem. Maks jest dużym, silnym i jeszcze młodym owczarkiem, więc w jednej chwili wyrwał mi się ze smyczą i pobiegł w stronę białego pudla, który okazał się psem co spowodowało, że Maks odbiegł od niego. Wszystko działo się tak szybko, że zanim zorientowaliśmy się co się dzieje ujrzeliśmy owczarka biegnącego w stronę pobliskiego lasku. Natychmiast zaczęłam go wołać, i pobiegliśmy za nim. Pies zareagował na moje wołanie i tym razem biegł w naszą stronę, ale kiedy był już blisko znowu zaczął uciekać. Łapanie Maksa, które  zajęło nam około 30 minut bardzo nas do siebie zbliżyło. Następnie wróciliśmy do domu, po czym Justin zebrał swoje rzeczy  i pod pretekstem że ma ważną sprawę związaną z koncertem  i wyszedł. Kiedy byłam już sama zadzwoniłam do chachi. Po niedługim czasie Oliwia była już u mnie.
- No to teraz opowiadaj co się działo! - wykrzyknęła z ciekawością.
- Właściwie nic...
- Tak jasne, nie ściemniaj ! Obiecałaś że powiesz.
- Okej.. no więc po imprezie jak szłam w stronę domu, spotkałam Justina. Odwiózł mnie no i został na noc, bo uważał że nie powinnam zostać tu sama itp. No i potem oglądaliśmy film...
- To super ! Nareszcie masz chłopaka!
- On nie jest moim chłopakiem.
- Jasne.. wmawiaj sobie.
- A co z Harrym ?
- Wyjechał.. tęsknie za nim bardzo....ale często dzwoni, więc lepsze to niż nic no i oczywiście gadamy przez skype'a.
- No tak.. a kiedy wraca ?
- Za niecałe dwa tygodnie..
Zauważyłam, że po rozmowie o Harrym chachi posmutniała. W sumie to się jej nie dziwie, bo dwa tygodnie rozłąki to trochę dużo, a zwłaszcza dla tak bardzo kochającej się pary, więc musiałam szybko wymyślić coś na poprawienie jej humoru.
- To może chodźmy na zakupy? - zaproponowałam z uśmiechem, wiedząc że zakupy to najlepszy sposób na poprawienie humoru Oliwii.
Po 30 minutach byłyśmy już w drodze do miasta. Kiedy dotarłyśmy na miejsce chachi zaproponowała abyśmy zaszły do pobliskiej kawiarenki.




5 komentarzy:

  1. Już myślałam, że nic nie dodasz? Zacznijmy od tego, że jestem na ciebie zła, bo cholera piszesz lepiej niż ja. ;) Nie no żartuję. Oczywiście ty wiesz, że BARDZO CIĘ KOCHAM i mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się jak najszybciej. ;***8

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny. Jane i Justin. Podoba mi się. Czekam na kolejny.
    + Zapraszam do mnie na:
    http://wegreetinlondon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Kocham twój blog. Dawaj szybko nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebiaszcze :D Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń