sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 13

Jane



Rano po śniadaniu Justin odwiózł mnie do domu.
Stojąc przed drzwiami chwile się zawahałam. Na myśl przyszło mi, że to nie ten sam dom. Zrobiło mi się smutno, bo poczułam pewną pustkę. Chyba dopiero naprawdę zrozumiałam co się stało. Taty nie ma z nami, mama ma mnie gdzieś, Maksa też już nie ma. Jestem sama w tym domu. W końcu się przemogłam i drżącą ręką nacisnęłam na klamkę. Lekko otworzyłam drzwi i wślizgnęłam się do domu.
- Mamo ! Wróciłam ! Mamo, jesteś ?! - krzyknęłam. Nikt mi nie odpowiedział. Byłam pewna, że jest w domu, bo na stole w kuchni leżał jej telefon, a obok torebka. '' Pewnie znowu mnie olewa '' pomyślałam, po czym zaczęłam przeszukiwać każde pomieszczenie w domu. Kiedy weszłam na piętro zauważyłam uchylone drzwi łazienki. Zapukałam delikatnie. Nic. Weszłam tam, a moim oczom ukazała się mama. Leżała w wannie pełnej zakrwawioną wodą.
- MAMO !! - krzyknęłam. Była nieprzytomna. Przez myśl przeleciało mi pełno obrazów z dzieciństwa. Nie to nie może być prawda. NIE! To tylko jakiś głupi sen! To nie był jednak sen, a szara rzeczywistość. Zbiegłam na dół po telefon mamy, bo mój się rozładował i zadzwoniłam na pogotowie. Sama już nie pamiętam co mówiłam, bo wszystko działo się tak szybko.
Pogotowie przyjechało dość szybko. Trzech lekarzy pobiegło we wskazane przeze mnie miejsce, w którym znajdowała się mama, a czwarty funkcjonariusz spisywał dane. To było jak jeden wielki koszmar. Ciągle zadawałam sobie pytanie '' czemu ? ''. Może to moja wina? Może to przez mnie ? Może za mało ją wspierałam ? Nie mogłam wejść na górę, ale zdołałam jedynie usłyszeć kawałek rozmowy lekarzy :
- Reanimujemy ją.
- To coś da ?
- To jedyna szansa.
Pewnie usłyszałabym więcej, ale mężczyzna stojący obok upominał się odpowiedzi na pytanie '' Jak to się stało ? ''.
Łzy ciekły mi strumieniami. Chyba nie doceniałam tego co miałam...
Cała ta reanimacja trwała około godziny. W końcu wynieśli wpół przytomna mamę na noszach, a mi samej nie pozwolili jechać z nimi.


Chachi 


Harry jest już całkowicie zdrowy. Oczywiście musi jeszcze przyjmować dużo witamin na uodpornienie organizmu. Jego pamięć już wróciła, jednak nie cała. Nie pamięta drobnych szczegółów, ale lekarz zapewnił, że wkrótce wszystko wróci do normy.
- Nareszcie w domu - mruknął Harry rozciągając się przy tym.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam rozpakowywać walizkę Harry'ego.
Na biodrach poczułam dwie dłonie przyciągające delikatnie moje ciało.
Harry wtulił swoją twarz w moją szyję po czym mruknął.
- Harry.. - szepnęłam, kiedy chłopak zaczął całować szyję.
- Kochanie, w tym szpitalu byłem już dość długo, proszę pozwól mi się Tobą nacieszyć... - powiedział zachrypniętym głosem.
Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam przodem do bruneta.
Chłopak objął mnie mocno w talii i nie odrywał ust od mojej  szyi i obojczyka. W końcu uniósł i usadowił moje ciało na blacie w kuchni muskając przy tym usta.
- Harry.. proszę.. nie tutaj - wyszeptałam.
Chłopak nie odpowiedział, ale podniósł mnie i zaniósł na górę. Będąc w sypialni znów zaczęliśmy się całować. Harry delikatnie lecz stanowczo zdjął mój podkoszulek.
                                                                                                                      ***
Po wszystkim leżeliśmy objęci na łóżku.
- Harry ? - uniosłam głowę.
- Hmm ?
- Kocham Cię.. - szepnęłam patrząc w jego zielone oczy.
- Ja Ciebie bardziej - odpowiedział zachrypniętym głosem, a po chwili nasze usta znów się spotkały.
Tę jakże romantyczną chwilę przerwał nam dzwonek mojego telefonu.
- To Jane - powiedziałam ze współczuciem.
Chłopak kiwną głową ze zrozumieniem. Po chwili odebrałam telefon :
- Hej Jane.
- Hej, przepraszam, że Ci przeszkadzam. Masz chwilę ? - mówiła zapłakanym głosem.
- Jane, nie przeszkadzasz. Co się stało ? 
- Chachi proszę przyjedź do mnie jeśli możesz.
- Będę za 15 minut - oświadczyłam i zakończyłam rozmowę. 
Po odłożeniu telefonu komórkowego spojrzałam na Harry'ego.
- Przepraszam Cię. Muszę jej pomóc - oświadczyłam i nie czekając na jego reakcję ruszyłam w stronę garderoby.
Założyłam jeansowe spodenki z wysokim stanem i bordową luźną koszulkę na ramiączkach, którą włożyłam w spodnie. Wychodząc z sypialni cmoknęłam Harry'ego w policzek i zeszłam na dół. Włożyłam na nogi czarne vansy, zaprałam kluczyki z blatu i wyszłam z domu.
Będąc już na podjeździe zauważyłam zapłakaną Jane siedzącą na schodach.
Na jej widok szybko wyszłam z samochodu i pobiegłam w jej stronę.
- Jane, co się stało ? Coś z Justin'em ? - pytałam, ale dziewczyna nie była w stanie nic odpowiedzieć, jedynie pokiwała przecząco głową.
Chwile później siedziałam tuż przy niej stale obejmując i przyciskając w trosce jej ciało. Kiedy Jane trochę się uspokoiła opowiedziała mi co stało się z jej mama, tatą i Maksem.
Niecałe 10 minut później byłyśmy już w drodze do szpitala. Tak strasznie współczułam Jane, choć wiedziałam, że współczucie to najgorsza rzecz. W dodatku uświadomiłam sobie jak bardzo się od siebie odsunęłyśmy. Ja byłam zajęta chorobą Harry'ego, a Jane sypało się całe życie. To okropne uczucie.Już nigdy na to nie pozwolę, nie pozwolę żeby między nami powstała tak wilka przestrzeń jak teraz. Nigdy.
Kiedy dojechałyśmy już na miejsce szybkim krokiem weszłyśmy do budynku. Idąc po schodach usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. To Harry :
                 '' Kocham Cię ''
Uśmiechnęłam się lekko, ale nie odpisałam mu. Teraz musiałam być przy Jane.
Na recepcji pielęgniarka wytłumaczyłam nam gdzie przebywa aktualnie mama Jane. Leżała w tej samej sali co wcześniej Harry. Poczułam małe ukłucie w sercu i potrzebę przytulenia przyjaciółki. Jane wtuliła się we mnie. Niedługo potem poczułam kropelki wody na szyi. Płakała.  Po jakimś czasie wyszedł lekarz. Na jego widok dziewczyna wzdrygnęłam się.
- Czy coś już wiadomo ? Co z mamą ? - pytała zaniepokojona Jane.
- Panie jest córką ?
- Tak.
- Pani mama jest w bardzo ciężkim stanie. Lekarzom udało się w ostatniej chwili uratować panią Susanne. Jak na razie jesteśmy na dobrej drodze, ale ta noc o wszystkim zadecyduje. Proszę być dobrej myśli.
Gdy lekarz odszedł, wstałam i jeszcze mocniej przytuliłam dziewczynę.
Jane nareszcie mogła wejść do środka sali. Ja zostałam na zewnątrz, ale obserwowałam je przez szybę.
Dziewczyna płacząc wtulała twarz w zabandażowaną dłoń kobiety. Chyba coś mówiła, bo jej warki stale się poruszały, ale nie potrafiłam wyczytać z ich ruchu co konkretnie. Wydaję mi się, że to była modlitwa. Jane często się modliła. Nawet nie poczułam, kiedy po moim policzku spłynęła słona łza. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk przychodzącego połączenia. To znowu Harry. Wyszłam na korytarz aby z nim pomówić. Wyjaśniłam mu gdzie jestem i co się stało. Rozmowa nie trwała jednak długo, bo po chwili wróciła Jane. Zakończyłam rozmowę z chłopkiem.
Tym razem to ja spędziłam tu noc z Jane. Przez cały czas rozmawiałyśmy. O wszystkim. W końcu miałyśmy tyle zaległości. Dużo się dowiedziałyśmy na wzajem o sobie. Myślę, że teraz będzie już tylko lepiej. Pani Susanne przeżyła, a rano wybudziła się ze śpiączki.




Witajcie ! To znowu ja. Rozdział jest trochę krótki za co bardzo przepraszam. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :P Dzięki za przeczytanie i za każdy komentarz jaki pojawi się pod tym rozdziałem. 
Do zobaczenia !! :) 
Zapraszam Was tez na mojego drugiego bloga : 
http://finalyfoundyou.blogspot.com/
Oraz na cudowne blogi mojej przyjaciółki :
http://historianieztegoswiata.blogspot.com/
http://www.opowiadanie-give-me-love.blogspot.com/
http://opposites-in-love.blogspot.com/
http://beneath--your-beautiful.blogspot.com/
http://walka-o-ta-milosc.blogspot.com/

4 komentarze:

  1. Jak zwykle rozdział genialny ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze super. Uwielbiam Twojego bloga :)
    Zapraszam do mnie jest nowy rozdział
    http://nowemiejsce.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń