piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 14

Jane



Nadal nie mogę uwierzyć w to co zrobiła mama. To okropne uczucie. Nigdy nie można się poddawać. NIGDY. Nikomu w takich chwilach nie jest łatwo, ale nie powinna tego robić. Z drugie strony czuje się okropnie, bo wydaję mi się, że to moja wina. Za mało ją wspierałam. Poprawka. W ogóle jej nie wspierałam. Dlaczego musiało to tego dojść ? Nigdy sobie tego nie daruję...
- Cieszę się, że tu ze mną jesteś - powiedziałam do Chachi z uśmiechem na jaki było mnie stać.
- Jane, nie musisz mi dziękować. Przecież wiesz, że możesz zawsze na mnie liczyć. Jestem tu dla Ciebie - odrzekła przytulając i całując mnie w czubek głowy.
Pomimo, że mam wybudziła się ze śpiączki, nie mogłam do niej zajrzeć. Lekarze robili obchód.
Nie tracąc czasu, dziękowałam Chachi, że jest przy mnie i Bogu, że pozwolił mamie zostać na tym świecie.
Kiedy wreszcie pozwolono mi wejść do sali, tuż przed progiem zatrzymałam się. Co ja jej powiem ? Czy ona w ogóle chce ze mną rozmawiać ? Tysiące takich pytań przeleciało przez moja głowę. Denerwowałam się. Bałam się. Dłonie zaczęły mi się pocić, a w myśli pojawiło się nowe pytanie '' Dlaczego tak bardzo się od siebie odsunęłyśmy ? '' To zdanie rozbrzmiewało w mojej głowie, kiedy wreszcie otrząsnęłam się i zdecydowanym krokiem weszłam do sali. Wzrok mamy podał na na okno, przez co wydawało mi się, że nie ma ochoty z kimkolwiek rozmawiać. Jednak zaryzykowałam.
- Mamo.. - szepnęłam.
Kobieta nic nie odpowiedziała, ale zdołałam dostrzec, że zaciska oczy, a po jej policzku spływa łza. W tym momencie poczułam nagły przypływ emocji i także moje oczy wypełniły się słonymi kropelkami. Niepewnie podeszłam bliżej.
- Przepraszam... - szepnęłam po raz kolejny.
Mama ze zdziwieniem odwróciła głowę w moją stronę. Wzdrygnęłam się, kiedy ujrzałam na jej twarzy dwa sińce pod oczami. Kobieta  pokręciła głową, w tym momencie coś we mnie pękło i nie potrafiłam zapanować nad swoimi słowami.
- Mamo.. tak Cię przepraszam. Wybacz, że w ogóle Cię nie wspierałam kiedy tego potrzebowałaś - chwilę odczekałam na jej reakcje, ale kiedy nic nie odpowiedziała, ciągnęłam dalej chwytając jej dłoń - Myślałam, że kiedy ciotka jet przy Tobie czujesz się lepiej. Wybacz mi mamo, że byłam taka bezmyślna. To wszystko moja wina. Przepraszam...- zakończyłam całując jej dłoń.
Mama nie odpowiedziała. Jedyne co zrobiła to powróciła do wcześniejszej pozy zaciskając stale płaczące oczy.
- Kocham Cię...- szepnęłam, ale to też nic nie dało. Ona jedynie pokręciła głową.
Nie chciała ze mną rozmawiać. Wzięłam dwa duże wdechy i wyszłam z sali. Tuż przed drzwiami znów zatrzymałam się, czekając, że może mama mnie zatrzyma lub powie cokolwiek. Nic. Wyszłam.



Chachi 




Gdy Jane była w sali u pani Susanne, zadzwoniłam do Justina. Opowiedziałam mu co się stało przez telefon, a on bez chwili wahania zasugerował, że przyjedzie. Zdążyłam tylko nacisnąć czerwona słuchawkę, a moim oczom ukazała się lśniąca od łez twarz Jane. Wiedziałam, że coś musiało się stać. Dziewczyna była tam niecałe 10 minut, a kiedy wyszła miała na twarzy wymalowany smutek. Nie chciałam pytać jak było, czy co się stało. Jane musiała posiedzieć w milczeniu, a ja postanowiłam poczekać, aż sama zdecyduje się by powiedzieć mi co zaszło. Po układzie jej rak można było dostrzec, że była zdruzgotana. Niedługo potem zjawił się Justin z okularami przeciwsłonecznymi i w czarnej bluzie z kapturem na głowie. Kiedy na zobaczył ściągnął kamuflaż i podszedł do nas. Pytająco spojrzał na mnie, gdy dostrzegł schowaną twarz Jane w jej własnych dłoniach. Niepewnym ruchem usiadł obok niej i drżącą ręką delikatnie ją objął. Ciało dziewczyny zadrżało. Otarła łzy i spojrzała na Justin'a. Chwilę później wtuliła się w jego tors, a on mocniej zacisnął ramiona oplatające jej ciało. Chłopak pocałował Jane w czubek głowy, po czym umieścił tam swój podbródek. Patrzyłam na nich z rozczuleniem i smutkiem w oczach. Jane tak bardzo cierpiała. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk przychodzącego połączenia. Musiałam odebrać. To był Harry. Przeprosiłam ich, a następnie wyszłam na korytarz.
- Kochanie, gdzie jesteś ? 
- W szpitalu. Coś się stało ? 
- Tak.
- Co ?! - krzyknęłam, a moje źrenice w jednym momencie powiększyły się.
- Tęsknie.
- Kamień z serca - powiedziałam cicho z ulgą.
- Co ?! - tym razem zdziwienie było ze strony Harry'ego.
- Nic, myślałam, że naprawdę coś się stało. Ja też tęsknie.
- Czy to nie wystarczający powód ? Umieram z tęsknoty. 
- Harry...
- No co ? Mam prawo tęsknić. Nie było Cię całą noc. 
- Zrozum..
- Rozumiem, ale Ty tez zrozum mnie. Tęsknie. Dopiero co wyszedłem ze szpitala, a tu już jakieś niespodzianki. 
- Nie mów tak ! - krzyknęłam ze złością - Jane mnie potrzebuje. Ona tez była przy mnie, gdy ty byłeś na miejscu jej mamy. 
- Przepraszam - wybełkotał, ledwo słyszalnym głosem - Mogę przyjechać ?
- Chyba tak. To znaczy.. tak.
- Będę za 10 minut. Pa. Kocham Cię. 
- Pa. Ja Ciebie też. 
Kiedy wróciłam na miejsce, Jane i Justin gdzieś zniknęli. Porozglądałam się chwilę i usiadłam na swoje miejsce. Wreszcie pojawił się Harry podobnie zamaskowany jak wcześniej Justin.
- Hej kochanie - mruknął mi do ucha podczas przytulania.
- Hej.
- Gdzie Jane ? - zapytał rozglądając się w pobliżu.
- Nie wiem. Zniknęła gdzieś z Justin'em.
Harry w odpowiedzi posłał mi znaczący uśmiech, za co oberwał w ramię.
- No co ? - krzyknął wzburzony.
- Wiesz co - burknęłam siadając na krześle.
- Dobra, przepraszam - odparł z szerokim uśmiechem podnosząc ręce w geście obronnym.



Jane




Kiedy Chachi poszła odebrać telefon, chwilę rozmawiałam z Justin'em. Totalnie się przy nim rozkleiłam. Opowiedziałam mu wszystko co mnie smuciło. On wysłuchał mnie do końca i przekonał, że moja mama jest w ciężkim stanie i ma prawo tak się zachowywać, ale w głębi duszy mnie kocha. Te słowa dodały mi otuchy i przekonały żebym znów spróbowała porozmawiać z mama. Weszłam tam, ale poprosiłam Justin'a żeby stał przed szybą. Jego obecność sprawiała, że czułam się bezpieczna i odważna. Opłaciło się. Rozmawiałam z mamą. Obie zalałyśmy się łzami i wylałyśmy z siebie to co nas gnębiło. Na koniec objęłyśmy się i wymieniłyśmy całusami. To była chwila na którą czekałam. Tylko szkoda, że musiało dojść do tak wielkich szkód.
Kiedy lekarz zapewnił mnie, że mamie nic nie grozi i jest już dobrze ucieszyłam się jak nigdy. Szybko pobiegłam do Justin'a i z uśmiechem na twarzy rzuciłam mu się na szyję. Chłopak lekko się zachwiał, ale wkrótce złapał równowagę i odwzajemnił uścisk. Poczułam w brzuchy stado motylków. Właśnie dla takich chwil chce się żyć. Gdy wreszcie się od niego oderwałam spojrzałam z uśmiechem na twarzy w jego cudowne brązowe oczy. Chłopak wpatrywał się w moje lekko pochylając. Jego usta znajdowały się milimetry przed moimi aż wreszcie złączył je w czułym pocałunku. Zupełnie zapomniałam, że jest tu szyba. I kiedy to sobie uświadomiłam zauważyłam, że mama patrzy na nas lekko się uśmiechając. Spojrzeliśmy my na siebie i odwzajemniliśmy jej uśmiech.  Wracając na nasze miejsca w poczekalni szliśmy za rękę. Wreszcie doszliśmy, ale sytuacja zrobiła się nie zręczna, bo Chachi i Harry przeszywali nas pytającym wzrokiem, gdy ujrzeli nasze splecione ręce. Nie byliśmy jeszcze oficjalnie parą. Justin spojrzał na mnie, a ja pokiwałam głowa co wywołało uśmiech na jego twarzy. Następnie objął mnie ramieniem. Od tej chwili było już wszystko jasne. Oficjalnie staliśmy się parą. Nareszcie moje życie nabiera sensu. U Chachi wszystko się układa, moja mama powoli zdrowieje, a ja od teraz mam cudownego chłopaka.
Chwilę rozmawialiśmy w szpitalnej poczekalni, po czym udaliśmy się razem na obiad. Niestety nie mogliśmy zjeść na mieście, bo fotoreporterzy dopadli by tam Harry'ego i Justin'a, więc ja i Olive kupiliśmy jedzenie na wynos i zjedliśmy je w samochodzie.




Kochani!! Przepraszam Was, że tyle to trwało, ale oceny robią swoje;/ Na szczęście już koniec roku szkolnego i dzisiaj zaczynają się wakacje !  Cieszycie się ? Bo ja bardzo. 
Rozdział nie wyszedł mi najlepiej za co Was bardzo przepraszam. Chciałam wreszcie coś dodać, ale wyszło mi tylko takie coś. 
Jeszcze raz za wszystko przepraszam i dziękuję za każdy komentarz i za każde wejście ! :)
Do zobaczenia ! Pozdrawiam. Miłych wakacji. :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz