czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 10

Jane

< 3 dni później > 


Przez ostatnie trzy dni musiałam męczyć się u ciotki. To było okropne! Dzień po tym jak dowiedziałam się prawdy o ojcu, ciotka namówiła mamę żeby nawet nie rozmawiała z tatem, tylko żeby złożyła papiery rozwodowe. Oczywiście mama posłuchała się ciotki i robiła wszystko wedle jej uznania. Ja przez cały dzień niańczyłam jej dzieci. Sprawa rozwodowa miała się odbyć 1 września, czyli za 2 tygodnie. Co prawda na różnego typu sprawy czeka się dłużej, ale cóż, pieniądze mogą zdziałać wszystko. Niestety tak już nie będzie. Wcześniej było nas stać na wiele rzeczy, których już wkrótce będziemy musieli sobie odpuścić.
Mama nie wydaje się być szczególnie załamana, bo praktycznie zachowuje się tak jak wcześniej. Myślę, że to niezbyt dobrze, bo znając mamę to za niedługo może wpaść w totalną depresję. Ty byłoby najgorszą rzeczą.
Obecnie już skończyły się moje męki. Mama razem z ciotką spotkały się z ojcem. Z tego co opowiadały po powrocie z rozmowy wynikło, iż tato nie okazywał żadnej skruchy, a nawet wręcz przeciwnie. Podobno oddał nam dom, samochód i zostawił trochę pieniędzy, a sam wyjechał na Majorkę z nową dziewczyną, która także złożyła papiery rozwodowe. Przez ten czas strasznie oddaliłam się od mamy, co jest dziwne bo zazwyczaj w takich przypadkach rodzina zbliża się do siebie bardziej, ale niestety moja to zupełny kosmos. U nas jest wszystko na odwrót. No więc już dzisiaj wróciłyśmy do naszego domu. Tata już wcześniej spakował wszystkie swoje rzeczy, ale mama i tak musiała przejrzeć każdy kąt. Kiedy natrafiła na jakikolwiek przedmiot związany z ojcem, wyrzucała go natychmiast. Nie zwracała uwagi do kogo należy dana rzecz. Strasznie mnie to wkurzyło, bo przy swoich '' porządkach '' wyrzuciła mojego małego, szklanego konika, którego tato dał mi, kiedy wrócił z Azji. Strasznie było mi smutno, że mama nie zwraca uwagi jakie przedmioty wyrzuca. To był dla mnie naprawdę ważny konik, bo dostałam go gdy miałam 5 lat. On był zawsze ze mną, to był mój amulet. Pewnie dziwicie się czemu go nie wyciągnęłam kiedy mama nareszcie skończyła obchód, ale niestety kiedy wrzuciła go do kubła na śmieci, rozbił się.
Ciekawe jak trzyma się Chachi..? I co u niej ? Tak dawno z nią nie rozmawiałam.. Brakuje mi jej. Chciałabym z nią porozmawiać, ale jakoś nie mam odwagi do niej zadzwonić. A poza tym, mam rozładowany telefon, bo nie wzięłam do ciotki ładowarki.
Kiedy już włączyłam telefon, miałam 32 nieodebrane połączenia od Justin'a i około 10 sms'ów. Od Chachi nie było nic. Trochę było mi przykro, ale w sumie to ja też do niej nie dzwoniłam.
Z mamą prawie nie rozmawiam. Ona ciągle rozmawia z ciotką przez telefon, a ja siedzę w swoim pokoju.
Miałam już dość tej atmosfery, więc wyszłam się przejść. Kiedy wyszłam z naszego podwórka zauważyłam samochód Chachi. Nie wiedziałam co robić. Spanikowałam i schowałam się w krzaki. Wiem, że to było dziecinne, ale nie wiedziałam co mam im powiedzieć, jeśli spytają co u mnie. Z jednej strony chciałam wszystko powiedzieć Chachi i przeprosić Justin'a za te nieodebrane telefony, ale z drugiej nie byłam jeszcze na to gotowa, na rozmowę z nimi. Ciekawe co powie im mama, kiedy zapukają do drzwi i czy w ogóle je otworzy. Nie mogę ciągle przed nimi uciekać, wmawiając sobie, że nie jestem gotowa, ale tak naprawdę to nigdy nie będę gotowa. Chwilę jeszcze postałam w tych krzakach, a potem pobiegłam w ich stronę. Gdy biegłam, zauważyłam że wracają w stronę auta.
- Hej ! - krzyknęłam drżącym głosem.
Na mój widok uśmiechnęli się i wyszli w moją stronę. Ja też poczułam szczęście widząc ich. Tak bardzo za nimi tęskniłam, a zwłaszcza za Chachi, bo Justin był tylko kolegą.
Kiedy dobiegłam do nich, odruchowo przytuliłam Justin'a, który podniósł mnie i obkręcił wokół własnej osi. Następnie wtuliłam się w Chachi, po czym mimowolnie poleciały mi łzy.
- Co się stało? - zapytała dziewczyna.
Spojrzałam w jej oczy i odpowiedziałam :
- Możemy się przejść ?
- To może ja pójdę, nie chcę Wam przeszkadzać.. - oznajmił chłopak.
- Nie przeszkadzasz, choć z nami. - zaproponowałam.
- Ale na pewno ? Bo jeśli coś, to spokojnie, zrozumiem.
- Nie naprawdę, choć.
Ruszyliśmy wszyscy przed siebie.
Wszystko im opowiedziałam. Jednakże nie potrafiłam powstrzymać łez. Myślę, że nikt by nie potrafił. Chachi    i Justin uważnie słuchali z bladymi twarzami. Właśnie tego potrzebowałam, żeby ktoś w spokoju mnie wysłuchał. Kiedy już o wszystkim wiedzieli, szybko dodałam :
- Tylko proszę, nie mówcie, że Wam przykro.
Przyjaciele od razu zrozumieli i nie zadawali zbędnych pytań. Po chwili dziewczyna przytuliła mnie do siebie, po czym dołączył się też chłopak. W ich ramionach nawet nie próbowałam powstrzymać napływających do oczu łez. Chodziliśmy jeszcze długo, ale nikt się nie odzywał. To dobrze. Przez moje problemy zupełnie zapomniałam o Harry'm, więc zakłóciłam ciszę słowami :
- A co z Harry'm ?
- Jest coraz lepiej, już powoli powraca mu pamięć, ale to może jeszcze długo potrwać - niepewnie odpowiedziała na moje pytanie Chachi.
- To dobrze, że coś sobie przypomina.
I znowu powstała cisza. Przypomniałam sobie jak wcześniej chciałam za wszelką cenę podnieść Chachi na duchu, ale teraz kiedy sama mam podobne problemy, wiem że samo bycie przy niej było wystarczające. Zrozumiałam to dopiero teraz,bo ostatnią rzeczą jakiej potrzebuje to właśnie pocieszenie. Ono potrafi bardziej zdołować niż pomóc czy pocieszyć.
Jeszcze chwilę chodziliśmy, po czym wróciliśmy do punktu wyjścia, gdzie rozstaliśmy się.


Chachi

Nie wiedziałam, że Jane ma takie problemy. To musiało być dla niej straszne. Czułam się winna, bo nawet do niej nie zadzwoniłam... Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzi. Teraz kiedy ja i Justin już o wszystkim wiemy, na pewno jej jakoś pomożemy. I co najważniejsze będziemy przy niej.
Harry już czuje się coraz lepiej. Przypomina sobie coraz to więcej szczegółów. Jestem z niego strasznie dumna, bo widzę jak bardzo się stara i próbuje. Powiedział, że robi to wszystko dla mnie, to bardzo miłe. Na razie nie powiem mu o Jane, bo po pierwsze nawet jej nie pamięta, a po drugie to dla niego za duże obciążenie. I tak ma już dużo kłopotów.
Kiedy razem z Justin'em wyjechaliśmy od Jane, nie mogliśmy pozbierać myśli. Widziałam w jego oczach łzy i smutek, chyba mu na niej zależy. To dobrze, bo dotąd Jane miała chłopaków samych debili. Mam nadzieję, że on jej nie skrzywdzi, ale jeszcze nie wiadomo czy w ogóle będą razem. Zresztą to teraz nie ważne, bo Jane ma już wystarczająco problemów.






Rozdział trochę krótki i może nudny, ale nie wiedziałam co dalej napisać. Co prawda mam dużo pomysłów, ale do tej sytuacji już mam braki. ;P
Dziękuję Wam za każdy komentarz i wejście. To dla mnie ważne ;** 
Jeśli macie jakieś pomysły co do mojego bloga to proszę piszcie o nich w komentarzach. ;D
Dziękuję! ;**



4 komentarze:

  1. Świetny.
    Wcale nie jest nudny.
    Dobrze, że Jane powiedziała o swoich problemach Chachi i Justin'owi.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam życzę weny.
    + Zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny. Mam nadzieję, że następny pojawi się już niedługo ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski <333
    czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Kocham twoje opowiadanie, mam nadzieje, że szybko dodasz kolejny. ;**

    OdpowiedzUsuń